Dodaj do ulubionych

Łuparki, wciągarki i inne



Rafał Jajor

Puńców to wioska pod Cieszynem długo ciągnąca się wśród wzniesień i wzdłuż niewielkiej rzeczki. Sporo tu firm produkujących meble. Siedzibę ma tu też znany producent sprzętu leśnego Fao-Far oraz wywodząca się z niego firma handlowa Maszyny Leśne Jan Kłoda.


Maszyny Leśne powstały sześć lat temu, ale jej właściciel, Jan Kłoda obecny jest na rynku leśnym już od 20 lat. Wcześniej działał właśnie w ramach Fao-Far. Firma handluje przede wszystkim sprzętem duńskiej marki Fransgard (m.in. wciągarki, kleszcze zrywkowe) i austriackiej marki Posch (gównie maszyny do drewna kominkowego). Jest też przedstawicielem marek Veriga i Nopo.


Siedziba firmy jest bardzo schludna. Spory magazyn, obok biuro. Na wyłożonym kostką podwórku i w halach wystawione maszyny. – Staram się mieć zawsze kilka wciągarek, by móc klientom pokazać choć po jednej z każdego typu – mówi Jan Kłoda. Dzięki temu można na miejscu obejrzeć różne maszyny i lepiej dobrać coś do swoich potrzeb.


Jeśli chodzi o kombajny do drewna kominkowego to w firmie są te do modelu 350. Większe, z uwagi na wymiary, jadą bezpośrednio do klienta. Jeśli ktoś chce je obejrzeć, może to zrobić u jednego z klientów, gdzie już pracują.
– Rocznie sprzedaję kilka kombajnów marki Posch. Są klienci, którzy mają po cztery sztuki tych maszyn – mówi właściciel firmy. – Inżynierowie z Austrii są otwarci na sugestie klientów. Odbiorca chciał np. popularny Spaltfix 350, ale z czterema, a nie trzema nożami, jak jest w standardzie. Maszyna została dostosowana do jego potrzeb, stała się o pół metra wyższa.


To, że Posch chce nieustannie doskonalić swoje produkty widać na takim przykładzie: polski przedsiębiorca kupił kilka maszyn tej marki. Po sezonie Austriacy przyjechali do niego i na własny koszt zabrali maszyny do swoich warsztatów, by je tam rozebrać i sprawdzić, jak zużywają się poszczególne elementy. Potem złożyli maszyny z powrotem i odwieźli do Polski.


Dotychczas najpopularniejsze w Polsce maszyny do drewna kominkowego marki Posch to Spaltfix 320. Od tego roku model ten przestaje być produkowany, zastąpił go już wcześniej model 350.


– Piło–rozłupywarka Spaltfix 350 dobrze się sprzedaje, bo stosunek ceny do wielkości maszyny jest tu bardzo korzystny – mówi Jan Kłoda. Tłumaczy, że austriacki sprzęt jest cięższy od maszyn o podobnych możliwościach produkowanych przez konkurencję. A skoro są cięższe, to i solidniejsze.


– Gdy policzyć, ile płacimy za kilogram maszyny okaże się, że Posch nie jest wcale drogi – mówi.


Spaltfix 350 łupie z siłą 12 ton drewno o maksymalnej średnicy 35 cm. Ma w standardzie nóż 4-krotny, łupie więc za jednym razem na 8 polan o maksymalnej długości 50 cm. Dostępna jest też wersja oznaczona jako „Spezial”, łupiąca na 12 polan z siłą 17 ton.

 

To jedynie fragment tekstu.

Chcesz czytać całe teksty?  Zamów prenumeratę "Nowej Gazety Leśnej"!

WIĘCEJ




Dodano 16:01 07-08-2012


  


  


  


  


  


Subskrypcja

Zostań naszym subkskrybentem a powiadomimy Cię o każdej nowości na naszej stronie.


Reklama