Zła sława harwestera
Niszczy las i glebę, zostawia za sobą pobojowisko, płoszy zwierzynę i hałasuje – taki wizerunek ma obecnie harwester w Polsce. Jego zły PR wykreowano w czasie konfliktu w Puszczy Białowieskiej.
„Przejmujemy stery, zabierzcie harwestery!”, znaki zakazu z wyrysowanym harwesterem i wiele innych haseł, jakie mogliśmy obserwować przy okazji awantury o wycinkę w Puszczy Białowieskiej pokazują, że obwiniani przez aktywistów są nie tylko „leśnicy – rzeźnicy”, ale także maszyny. Nie ma chyba w branży leśnej maszyny, która nie miałaby dziś tak złej sławy jak harwester.
Znany i nielubiany
Choć „blaszany drwal”, jak czasami nazywają go leśnicy, wrósł już w leśny pejzaż na świecie, jego historia wcale nie jest długa. Pierwsze próby skonstruowania sprzętu, który ścina i układa drewno rozpoczęto w latach 60. ub. wieku. Punktem wyjścia do prac było rozbudowywanie ścinarek poprzez konstruowanie głowic, połączeń hydraulicznych i ciągników gąsiennicowych. Mimo tego człowiek – drwal z pilarką ciągle wykonywał większość prac na zrębach. Harwester – samobieżna maszyna na kołach, wyposażona w głowicę ścinającą, chwytak i system sterujący zarządzany z bezpiecznej kabiny, okazał się spełnieniem marzeń. Pierwsza „żniwiarka” (tak tłumaczy się nazwę maszyny z języka angielskiego) wjechała do lasów w Szwecji.
(...)
To jedynie fragment tekstu. Chcesz czytać całe teksty? Zamów prenumeratę "Nowej Gazety Leśnej"!
WIĘCEJ
Dodano 13:10 21-12-2017