Dodaj do ulubionych

Rodzina Przypisów

Praca w lesie to dla rodziny Przypisów profesja kontynuowana z pokolenia na pokolenie, młodsi przedstawiciele rodu łączą tę tradycję z zamiłowaniem do sportu.


Praca w lesie od zawsze była bardzo ciężkim i niebezpiecznym zajęciem. Wykonujący ją ludzie narażeni są – szczególnie przy pozyskaniu drewna –  na szereg niebezpieczeństw, którym towarzyszą groźne w skutkach wypadki. W okresie po II wojnie światowej w Polsce upaństwowiono ponad 85 proc. lasów i prawie cały przemysł drzewny.


W leśnictwie i podległym mu zakładom znalazło pracę dziesiątki tysięcy pracowników. Nadleśnictwa zatrudniały drwali, którzy prawie wyłącznie z zastosowaniem ręcznych pił pozyskiwali drewno na potrzeby odbudowującego się państwa. Od kiedy powszechnie zaczęto stosować piły spalinowe stworzono specjalne stanowiska pracy robotnika – motorniczego. Praca w lesie choć nieco lepiej zmechanizowana wymagała jednak od pracowników dużej dyscypliny, motywacji i poświęcenia.
Las trzeba było polubić nie tylko w sielankowe słoneczne dni, ale również w jesienne szarugi czy wiosenne roztopy. Spośród całej rzeszy osób ciężko pracujących w tej gałęzi gospodarki tylko nieliczni osiągnęli pełny wiek emerytalny. Większość była zmuszona – z uwagi na trwały uszczerbek na zdrowiu – przejść na rentę.
Jednym z wielu pracowników, którzy znaleźli zatrudnienie w lesie na Ziemiach Odzyskanych był Stanisław Przypis. Powojenny repatriant przybył wraz z rodziną – ze wschodnich krańców Polski –  w okolice Świebodzina do wsi Błonie. Tu rozpoczął pracę w Nadleśnictwie Ołobok z siedzibą w Złotym Potoku.

Z lasu na boisko
Pracy było dużo, zalesiano halizny, pożarzyska i grunty porolne. Przemysł drzewny oczekiwał na surowiec do przerobu, a chemiczny na żywicę. Pan Stanisław początkowo pracował jako pomocnik pilarza, a po skończeniu kursu, aż do przejścia w stan spoczynku, jako pilarz motorniczy. W pracy często pomagał mu syn Roman, który od dziecka dorastał w atmosferze szacunku i respektu do pracy w lesie.


Romek po ukończeniu szkoły podstawowej we wsi Węgrzynice zdobył fach mechanika maszyn i urządzeń przemysłowych w Świebodzinie. Pracy w przemyśle czy warsztacie mechanicznym jednak nie podjął. Od dziecka – jak podkreśla – wilka ciągnęło do lasu. Ciężka praca i niezbyt wysokie zarobki nie zniechęcały go. Doceniał świeże powietrze, przyrodę i możliwość wykazania się zdolnościami organizacyjnymi. Skierowany do pracy w Leśnictwach Zawisze i Węgrzynice, położonych na terenie Nadleśnictwa Świebodzin, zaczął stawiać pierwsze kroki jako pracownik leśny.


Z rodzinnego domu wyniósł zamiłowanie do koni. Dlatego w realiach lat 80-tych XX wieku pracował przy zrywce drewna. Dobrze utrzymane dwa zimnokrwiste konie gwarantowały dużą wydajność pracy. Wspomina, że w jednym miesiącu zerwał 1150 m³ sortymentów drzewnych. Na osiągnięty wynik pracownicy nadleśnictwa patrzyli z niedowierzaniem. Przysłano mu wtedy nawet kontrolę, która po zbadaniu sprawy w terenie przyznała, że osiągnięty wynik jest możliwy. Gwarantem tak wysokiej wydajności pracy była systematyczność i dobra organizacja samej technologii zrywki drewna.


Będąc robotnikiem stałym ukończył kurs pilarza w Ośrodku Szkoleniowym w Ochli koło Zielonej Góry i rozpoczął pracę przy pozyskaniu drewna. Nadleśnictwo podzielone było na obręby, którym przypisywano konkretne zadania gospodarcze. Wielkości pozyskania drewna, żywicy i innych prac, rozliczano w przedziałach miesięcznych kwartalnych i finalnie w podsumowaniu rocznych. Pracownicy mieli służbowy sprzęt, wydawano paliwa, oleje i odzież BHP. Obręby prześcigały się z wykonaniem planów i – strategicznych dla gospodarki – premiowanych sortymentów, jakim był wówczas m.in. kopalniak.

 

W Nadleśnictwie Świebodzin rywalizacja z lasu przenosiła się na boisko. Drużyny trzech Obrębów Łagów, Ołobok i Świebodzin, rywalizowały w rozgrywkach piłki nożnej. Była to dyscyplina sportu, którą uprawiał Romek. Grał wówczas na pozycji stopera w A – klasowym zespole AVIA Węgrzynice. Stoper, jak mawiał legendarny trener reprezentacji Polski Kazimierz Górski, to boiskowy dyspozytor i król środka pola. Drużyna Obrębu Ołobok, którą reprezentował Romek zajmowała prawie zawsze pierwsze miejsce.


Po odbytych rozgrywkach wszyscy sportowcy spotykali się przy ognisku i spędzali czas w miłej towarzyskiej atmosferze. Roman Przypis bardzo dobrze i sentymentalnie wspomina tamten czas. Jak podkreśla była pewna praca, świadczenia socjalne, premie i dodatki rodzinne. Organizowano zabawy i wycieczki po Polsce. W okresie tym odbywały się również zawody pilarzy. Najpierw w ramach nadleśnictwa, a później najlepsi pilarze jechali na zawody regionalne Dyrekcji Lasów Państwowych w Zielonej Górze. W zawodach tych Roman reprezentował Nadleśnictwo Świebodzin. Kilkakrotnie i zajmował w konkurencji indywidualnej i drużynowo czołowe miejsca.

(...)

To jedynie fragment tekstu. Chcesz czytać całe teksty?  Zamów prenumeratę "Nowej Gazety Leśnej"!

WIĘCEJ




Dodano 22:35 25-11-2020


  


  


  


  


  


Subskrypcja

Zostań naszym subkskrybentem a powiadomimy Cię o każdej nowości na naszej stronie.


Reklama