Dodaj do ulubionych

Być dobrej myśli na przetargach

”Lasy są przygotowane na to, że koszty usług leśnych mogą wzrosnąć. A o ile, o tym  zdecyduje rynek” – zapowiedział Jan Tabor, p.o. zastępcy dyrektora generalnego ds. gospodarki leśnej, podczas spotkania z przedstawicielami Polskiego Związku Pracodawców Leśnych (PZPL).

Do rozmów pomiędzy kierownictwem LP i PZPL doszło 29 września w siedzibie Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych. Spotkanie odbyło się w reakcji na przesłaną wcześniej przez Związek prośbę o rozmowy w obliczu trudnej sytuacji na rynku usług leśnych.


– Kierownictwo LP czyta prasę branżową, ale ocenia, że sytuacja zuli nie wygląda tak źle, wbrew temu, jakie są informacje. LP zdają sobie jednak sprawę z tego, że stawki za prace leśne są niskie, a koszty funkcjonowania firm leśnych rosną – przyznał Jan Tabor. Jak mówił, stawki w pozyskaniu są na przyszły rok urealnione (co należy chyba rozumieć, że są obniżone), a w hodowli podwyższone. Jeśli pierwsze tury przetargów nie wyłonią wykonawców, to są drugie tury. I to rynek zdecyduje o ostatecznych cenach usług leśnych w roku 2022.

Co z zulexit?
W odpowiedzi na stwierdzenie, że „sytuacja zuli nie wygląda tak źle”. Rafał Jajor, dyrektor biura PZPL, przedstawił wyniki ankiety przeprowadzonej przez GAZETĘ LEŚNĄ wśród przedsiębiorców leśnych. Przypomnijmy, wynika z niej, że aż 73 proc. przedsiębiorców planuje stopniowe odejście z branży i zmianę profilu działalności. Ponadto 28 proc. zulowców ocenia obecną sytuację swojej firmy, w porównaniu z rokiem 2015, jako gorszą, a aż 50 proc. jako dużo gorszą. Łącznie więc 78 proc. przedsiębiorców ocenia, że ich firma jest w gorszej sytuacji niż kilka lat temu.


Wojciech Wójtowicz, prezes PZPL, namawiał kierownictwo LP, by poza drogą służbową, korzystając np. z prywatnych kontaktów w nadleśnictwach, popytało pracowników LP z terenu, jak oceniają aktualną sytuację zuli. Czy w terenie nie obawiają się, że pakiety mogą pozostać po przetargach bez obsady? – Do PZPL docierają sygnały od kadry terenowej nadleśnictw czy nawet samych nadleśniczych, że ci zdają sobie sprawę z powagi sytuacji i braku chętnych na część pakietów w przyszłym roku, ale nie są pewni, czy to zagrożenie równie ostro widzi kierownictwo LP w Warszawie – powiedział prezes PZPL.

Przedstawiciele Związku argumentowali, że tak naprawdę upadek ryku usług leśnych jest większym zagrożeniem dla LP, niż dla samych zuli, którzy się po prostu przebranżowią. A prac leśnych nikt za nich nie wykona.
Bardzo ważną częścią spotkania był moment, w którym Jan Tabor zapytał, co powinny robić nadleśnictwa w sytuacji, gdy zulowcy zaniżają stawki na przetargach?


Odpowiedź padła krótka: egzekwować umowę – jeśli trzeba było zatrudniać kilka osób na umowę o pracę, nadleśnictwo powinno to sprawdzić. Jeśli jest wymóg zgłaszania żurawi do UDT – nadleśnictwo powinno to sprawdzić. Zapisy w umowach powinny być nieuchronne, a nie jak jest teraz, czyli nadleśniczy jednego sprawdzi, a innego nie.

Panuje zasada, że tańszego zula nadleśnictwo nie kontroluje i przymyka oko na błędy i jakość prac.
– Jeśli konkurencja wśród zuli ma być uczciwa, to musimy grać nie do końca przetargu, ale do końca obowiązywania umowy – stwierdził dobitnie mec. Łukasz Bąk, reprezentujący na spotkaniu PZPL. W innym przypadku, jak mówił, pojawiają się pytania: czy dana firma zatrudnia pracowników leganie, czy prawidłowo wypełnia warunki umowy? A może nie wypełnia i dlatego była tańsza w przetargu?


Prezes PZPL podpowiadał także, że np. legalność zatrudnienia nadleśnictwa mogą łatwo sprawdzać co miesiąc: wystarczy poprosić zule, by wraz z fakturą dostarczały wydruk z PUE ZUS poświadczający odprowadzenie składek. – To nic nie kosztuje i nie wymaga wiele dodatkowej pracy ani czasu – uzasadniał Wójtowicz.

(...)

To jedynie fragment tekstu. Chcesz czytać całe teksty?  Zamów prenumeratę "Nowej Gazety Leśnej"!

WIĘCEJ

 




Dodano 16:02 25-10-2021


  


  


  


  


  


Subskrypcja

Zostań naszym subkskrybentem a powiadomimy Cię o każdej nowości na naszej stronie.


Reklama