Dodaj do ulubionych

Maszyny na poligonie

Pokaz Johna Deere'a
Maszyny na poligonie
Rafał Jajor


Borne Sulinowo, niewielkie miasteczko położone niedaleko Szczecinka. Atrakcją okolicy jest tzw. podwodny las, czyli wyspa, która zapadła się do jeziora.
Ale nie z tego najbardziej znane jest to miejsce. Jeszcze w 1993 r. na mapie była tu biała plama. Miasto było wyłączone spod polskiej administracji, od II wojny światowej stacjonowała tu Armia Czerwona. Dziś, 18 lat po wyjechaniu obcych wojsk na pozostałych po nich, niszczejących budynkach widać jeszcze rosyjskie napisy.
 

Lasami na byłym poligonie administruje utworzone specjalnie w tym celu Nadleśnictwo Czarnobór. Pracy, szczególnie na początku, było sporo. – Musieliśmy uprzątnąć pożarzyska – mówi nadleśniczy Roman Lecko. – Teren jest ciężki, urozmaicony. Pozyskujemy ok. 40 tys. m³ drewna rocznie. Wykonujemy bardzo dużo zabiegów hodowlanych, np. czyszczeń.
 

W lasach tego właśnie nadleśnictwa 15 listopada odbył się pokaz maszyn leśnych marki John Deere. Inicjatorem i głównym organizatorem spotkania była firma Forex Polska, polski diler zielonych harwesterów i forwarderów. W jej imieniu obowiązki gospodarza pełnił Bartłomiej Partyka, który jak podkreślał, pochodzi właśnie spod Szczecinka.
 

Na pokaz przyjechało ok. 100 osób, głównie pracowników nadleśnictw. W Leśnictwie Krągi, na zachód od Bornego stanął ogromny namiot, w którym przy posiłku leśnicy rozmawiali o bieżących problemach na styku LP–zule. Ponieważ był to czas zbliżających się przetargów, ta tematyka zdominowała dyskusję.
 

Uczestniczyli w niej m.in. dyrektor RDLP w Szczecinku Sławomir Cichoń oraz Józef Grodecki, przedsiębiorca leśny i pracownik Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. Doświadczeniami z pracy maszyn wysokowydajnych w Nadleśnictwie Oborniki dzielił się tamtejszy zastępca nadleśniczego Kwiryn Naparty. Głos zabierali też miejscowi przedsiębiorcy leśni.
Na terenie RDLP w Szczecinku na jedno nadleśnictwo przypada teraz średnio jeden harwester i trzy forwardery. To niewiele. Przestrzeń do rozwoju maszynowego pozyskania jest tu jeszcze spora.


Na malowniczo położonej na lekkim wzniesieniu powierzchni zrębowej pracowało w sumie sześć dużych maszyn (niektóre, by być w zgodzie z prawdą, ukryte były nieco w głębi, gdzie pokazywały prace w trzebieży). Były większe i mniejsze harwestery i forwardery, ale także pakieciarka do balotów i skider.
 

Te dwie ostatnie maszyny wzbudziły najwięcej zainteresowania. Obu poświęcimy oddzielne teksty w kolejnych numerach „Nowej Gazety Leśnej”.

Jedną z pokazywanych maszyn był harwester 1710E. To maszyna zakładu usług leśnych Mariana Choryana. Kupiona została dwa lata temu razem z forwarderem 1010E.
Operatorem harwestera jest Jarosław Kwapich, który zasiada w jego kabinie od roku. Przesiadł się z ciągnika rolniczego z przyczepą. – Nie osiągnąłem jeszcze maksymalnej wydajności, to wymaga więcej czasu – mówi.
Kwapich pracuje także w nocy. Światła maszyny w zupełności wystarczają, ale wzrok jednak męczy się bardziej. – Pracujemy w całej Europie. W Niemczech, na Litwie, w Polsce – mówi. W czasie delegacji pracujemy np. trzy tygodnie, a potem przyjeżdżamy do domu na kolejny tydzień.

Cały tekst w wydaniu papierowym "Nowej Gazety Leśnej", nr 1/2012.




Dodano 09:16 09-01-2012


  


  


  


  


  


Subskrypcja

Zostań naszym subkskrybentem a powiadomimy Cię o każdej nowości na naszej stronie.


Reklama