Dodaj do ulubionych

Pilnuj harwestera!

Drogi sprzęt należący do firm leśnych coraz częściej staje się łupem złodziei, ale także obiektem wandalizmu.

Dla przedsiębiorcy leśnego zniszczenie lub kradzież maszyny, którą pracuje, to prawdziwy cios. Oznacza przestój w pracy, czyli straty finansowe, a także stwarza zagrożenie dla wykonania zakładanego planu dla nadleśnictwa. Dodatkowo nie ma pewności, czy firma ubezpieczeniowe wypłaci za kradzież odszkodowanie. Jedną z najgłośniejszych spraw dotyczących kradzieży w zulach była dewastacja maszyn należących do przedsiębiorcy leśnego Tomasza Karataja. Do zdarzenia doszło w lutym 2015 r. we wsi Marianowo w woj. lubuskim, w Nadleśnictwie Trzciel. W weekendową noc obrabowano i zniszczono trzy maszyny stojące na posesji. Maszyny były oczywiście ubezpieczone, zulowiec zdołał uzyskać za nie odszkodowanie. Tuż po kradzieży przedsiębiorcy leśni zorganizowali akcję zbiórki pieniędzy na nagrodę za znalezienie sprawcy. Jednak złodziei nigdy nie odnaleziono.
Firma Tomasza Karataja pracuje w kilku nadleśnictwach w Polsce, ale w Trzcielu jest dopiero od 2015 roku. – Udało nam się wygrać przetarg w tym nadleśnictwie i zostaliśmy fajnie przyjęci, współpraca dobrze się układała, chociaż jesteśmy tu nowi – mówił GAZECIE LEŚNEJ tuż po kradzieży Tomasz Karataj. Zastanawiał się wówczas czy dewastacja nie była działaniem wrogiej konkurencji.

(...)

To jedynie fragment tekstu. Chcesz czytać całe teksty?  Zamów prenumeratę "Nowej Gazety Leśnej"!

WIĘCEJ





Dodano 15:36 23-05-2016


  


  


  


  


  


Subskrypcja

Zostań naszym subkskrybentem a powiadomimy Cię o każdej nowości na naszej stronie.


Reklama