Wywiad GAZETY LEŚNEJ. Halina Karpowicz
We wrześniu nie będziemy mieli już pracy – z Haliną Karpowicz liderką Protestu Branży Drzewnej rozmawia Magdalena Bodziak.
Magdalena Bodziak: Jest Pani szefową konsorcjum 15 firm z Podlasia, jakim potencjałem dysponujecie?
Halina Karpowicz: Mamy 7 harwesterów i 8 forwarderów na 15 firm. Praktycznie w każdym leśnictwie jest jeden zestaw. W całym konsorcjum pracuje około 100 osób na etatach.
W Nadleśnictwie Supraśl mamy dwa pakiety i 11 leśnictw. W sumie, w 2024 roku planowanych było 70 tys. m³ pozyskania drewna na tych dwóch pakietach. Jesteśmy obecnie w przedostatnim roku 10-letniego PUL.
Wykonujemy wszystkie prace: sadzimy, robimy czyszczenia, kosimy trawy. Jestem w tej branży od 32 lat razem z mężem. W konsorcjum są firmy rodzinne, w tym moja. Dwóch synów już zajmuje się firmą. Tworzyliśmy ją wspólnie, a nie było lekko.
Po wprowadzeniu ograniczenia cięć na Waszym terenie utworzyliście Protest Branży Drzewnej. Co wam się dotychczas udało dzięki temu osiągnąć?
Przede wszystkim staramy się nagłaśniać problem w społeczeństwie, mediach i wśród polityków. Trudno określić, z jakim skutkiem w samym ministerstwie, ponieważ według nas prowadzi ono z nami pozorowany dialog. Niemniej wydaje się, że protesty nasze – na Podlasiu, a także leśników z Podkarpacia sprawiły, że politycy zaczęli zastanawiać się nad skutkami ostatnich decyzji. Nie zmienia to jednak faktu, że z tych, które uderzyły w nas, nie wycofali się. Niedawno odbyła się Ogólnopolska Narada o Lasach.
Podczas niej minister Dorożała i minister Hennig-Kloska, naszym zdaniem, prowadzili właśnie pozorny dialog z całą branżą, lekceważąc nawet głos przemysłu drzewnego. Tymczasem oni mówią, że wszystko jest w porządku. Nie ma żadnego porozumienia, jeśli o nim mówią, to po prostu kłamią.
Politycy zajmują się lasami, chcą ich ochrony, ale nie wiedzą jak to robić. Nie rozumieją, że 100-letnią sosnę, która zacznie gnić, należy wyciąć, by nie produkowała dwutlenku węgla.
Co oznaczają dla Was wyłączenia?
W Supraślu ograniczenia dotyczą 70 procent pozyskania, a w jednym pakiecie, gdzie jest 5 leśnictw, mamy już tylko samo zagospodarowanie. Zostały tam wstrzymane jakiekolwiek prace związane z pozyskaniem drewna.
W tej chwili zajmujemy się tym zagospodarowaniem, ale we wrześniu nie będziemy mieli już pracy.
Co macie jeszcze w planach jako Protest Branży Drzewnej?
Zrobimy to, czego będzie wymagała sytuacja, a wszystko zmierza w bardzo złym kierunku. Ja sprzedałam ciągnik i harwester, bo nie mam frontu robót. W mojej firmie zatrudniamy 15 pracowników, a teraz będę zwalniać te osoby, bo nie zarobię na leasingi i ich utrzymanie.
Obecnie jeszcze działamy pokojowo.
Staramy się nagłaśniać problem i docierać do polityków. Czekamy z nadzieją na odpowiedź wojewody, zobaczymy co z naszą prośbą o spotkanie z kierownictwem ministerstwa. Chcemy, żeby oni szczerze porozmawiali z nami, ze społecznością, która tutaj mieszka. Ponieważ teraz rozmawiają i decydują w Warszawie o naszym Podlasiu, a to my stworzyliśmy i my dbamy o ten las. Chcemy, żeby w końcu ktoś nas naprawdę zauważył. Czekamy tak na ten dialog i nie możemy się doczekać.
Dodano 15:42 23-05-2024