Dodaj do ulubionych

Wywiad GAZETY LEŚNEJ. Krzysztof Świerkosz

Jako przyrodnik twierdzę, że nie wiemy lepiej niż przyroda, jak dostosować się do zmieniających warunków – mówi Krzysztof Świerkosz z Wydziału Nauk Biologicznych Uniwersytetu Wrocławskiego, członek Zespołu do spraw wzmocnienia ochrony lasów cennych przyrodniczo i ważnych społecznie w Ministerstwie Klimatu i Środowiska.

Magdalena Bodziak: Czy realne jest wyłączenie z pozyskania 20 proc. lasów, jak proponuje Ministerstwo Klimatu i Środowiska?
Krzysztof Świerkosz: Moje prywatne zdanie jest takie, że nie widzę możliwości całkowitego wyłączenia 20 procent powierzchni leśnej z zagospodarowywania.

Duża część lasów w Polsce ma charakter antropogeniczny, to znaczy, że powstały przy udziale człowieka jako lasy gospodarcze i mają zaburzoną strukturę gatunkową zarówno drzewostanu, jak i runa.

Są mocno podatne na inwazje gatunków obcych. Takich lasów, które z przyrodniczego punktu widzenia powinny być wyłączone, na pewno jest więc mniej. Nikt nie może jednak deklarować w chwili obecnej ile to może być procent.

Tego po prostu jeszcze nie wiemy, gdyż wymaga to szczegółowej analizy danych. Na pozostałej powierzchni trzeba będzie natomiast znacznie ograniczyć pozyskanie drewna, ale nie wyłączać jej całkowicie z gospodarki leśnej.

Liczy Pan, że dojdziecie w zespole ministerialnym do porozumienia w tej sprawie?
Zespół ministerialny czeka na ustalenia Ogólnopolskiej Narady o Lasach. Wszystkie trzy strony, które są tam reprezentowane, czyli przyrodnicy, branża drzewna i strona rządowa, do jakiegoś kompromisu na pewno dojdą.

Czy całkowity brak, nawet zabiegów pielęgnacyjnych w wyłączonych lasach, nie doprowadzi raczej do zwiększenia emisji CO2?
Moim zdaniem jest wprost przeciwnie. Każde drzewo dopóki rośnie, dopóty wychwytuje dwutlenek węgla z atmosfery i wbudowuje go w swoje tkanki.

I nie jest prawdą, że stare drzewo nie pochłania dwutlenku węgla, albo jest wręcz jego emitentem.

To jest sprzeczne z wiedzą przyrodniczą i nie ma oparcia w żadnych badaniach naukowych. Największe stare sekwoje czy eukaliptusy, pochłaniając dwutlenek węgla, potrafią wytworzyć do pół tony suchej masy rocznie.


Nie jest też prawdą, że kiedy drzewo obumiera, to natychmiast się rozkłada i emituje cały zgromadzony dwutlenek węgla do atmosfery. Stare, martwe, stojące, czy leżące już drzewa nadal są rezerwuarem węgla uwięzionego w ich pniach.


Poza tym drzewa bardzo wolno się rozkładają. Są takie gatunki, w przypadku których ten proces trwa nawet kilkadziesiąt lat. Zgromadzony przez nie materiał jest cały czas wykorzystywany przez szereg różnych organizmów, które stopniowo rozkładają tę materię i większość z niej nie wraca do atmosfery, ale gromadzona jest w glebie. To gleby magazynują nawet 50–60 procent węgla, jaki występuje w ekosystemie leśnym.


Jeżeli wchodzimy z cięciami i usuwamy z powierzchni martwe pnie, żeby przygotować glebę do nasadzeń młodych drzew, to po prostu usuwamy węgiel, który zdążył się już zgromadzić. Stosując te zabiegi uwalniamy także ogromne ilości dwutlenku węgla zakumulowanego w glebie.

Gospodarka leśna, jeżeli jest prowadzona w tradycyjny sposób, to jest tak naprawdę emitentem dwutlenku węgla. Można ograniczać tę emisję poprzez wykorzystanie samoodnowienia i pozostawianie większej ilości martwego drewna w lesie.

Tak to wygląda z punktu widzenia przyrodnika. Puszcza Białowieska, Lasy Karpackie, czy inne dobrze zachowane lasy liściaste w górach czy w dolinach rzek, nie są w żaden sposób zagrożone rozpadem, który groziłby emisjami zgromadzonego przez nie węgla.

(...)

To jedynie fragment tekstu. Chcesz czytać całe teksty?  Zamów prenumeratę "Nowej Gazety Leśnej"!

WIĘCEJ

 



 




Dodano 15:33 26-06-2024


  


  


  


  


  


Subskrypcja

Zostań naszym subkskrybentem a powiadomimy Cię o każdej nowości na naszej stronie.


Reklama